Piłkarze o krok od śmierci przez bociany

Piłkarze Dinama Bukareszt przeżyli chwile grozy podczas lotu na ligowy mecz, a wszystko przez powietrzne spotkanie ze stadem bocianów.

Już podchodząc do lądowania samolot, którym podróżowali zawodnicy wleciał w stado bocianów. Jeden z ptaków tak mocno uderzył w dziób samolotu, że wybił w nim wielką dziurę. Przerażeni piłkarze poczuli wstrząsy, kiedy pilot próbował zachować kontrolę nad maszyną podchodząc do awaryjnego lądowania. Jak opowiada Mircea Rednic, trener Dinama:

Usłyszeliśmy, że coś uderzyło w nas z dużą siłą, wiedzieliśmy więc, że coś jest nie tak. Jednak dopiero po wylądowaniu zobaczyliśmy uszkodzony nos samolotu i uświadomiliśmy sobie, jak poważna była sytuacja.

Jeśli ktoś zastanawia się, co może zrobić jeden mały bocian wielkiemu samolotowi, odpowiedź brzmi - pokaźną dziurę. Mniej więcej taką.

Na szczęście nikomu nic się nie stało, przynajmniej fizycznie. Wcale jednak byśmy się nie zdziwili, gdyby w Dinamie po tych wydarzeniach niejeden zawodnik poczuł więź duchową z Dennisem Bergkampem. I niestety, raczej nie pod względem umiejętności boiskowych.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.