Dlaczego historia życia Eddiego "Orła" Edwardsa jest niezwykła? Bo nie urodził się w Wiśle, Zębie, czy innej górskiej miejscowości, a w robotniczej rodzinie w południowo-zachodniej Anglii. Pierwszy raz założył narty w 13. roku życia, czyli wtedy, gdy niektórzy na swoim koncie mieli skoki na odległość 140 metrów. Zresztą... Edwards nigdy nie przekroczył granicy 80. metra. M.in. z jego powodu federacja narciarska wprowadziła do konkursów kwalifikacje!
- Jak na brytyjską miarę, byłem niezły w zjazdach. Omal nie wywalczyłem nominacji na igrzyska w Sarajewie w 1984 roku. Z myślą o kolejnych wyjechałem trenować do USA. Wtedy już nie miałem takich szans na kwalifikację, kończyły mi się też fundusze. Wszystko opłacałem sam z pieniędzy zarobionych jako tynkarz. Pomyślałem, że olimpijskie marzenie łatwiej będzie zrealizować w skokach. Taniej i konkurencja w kraju żadna - opowiada Edwards w opracowaniu o brytyjskich skokach narciarskich zamieszczonych na skijumping.pl
"Latający tynkarz" swoje pierwsze skoki oddał zatem w 1986 (w wieku 24 lat) w Lake Placid. - Popatrzyłem, zapytałem, co i jak, pożyczyłem sprzęt, i próbowałem skakać. Zanim wróciłem do Europy, miałem za sobą skoki na 40-metrowej skoczni. Brytyjska federacja wystawiła mi licencję i mogłem startować w zawodach - czytamy na skijumping.pl.
Edwards był w skokach kimś, jak San Marino w piłce nożnej. Zazwyczaj ostatni, choć czasami udawało mu się kogoś wyprzedzić. Największy sukces osiągnął w 1987 roku w Meldal, gdzie w kwalifikacjach do zawodów wyprzedził aż trzech zawodników (Norwega Ole Tallakstada oraz dwóch Amerykanów: Scotta Larsona i Blue Teramoto). Był w życiowej formie przed Olimpiadą w Calgary 88'.
- Gdzie dowiedziałem się o tym, że wystąpię w Calgary? Przebywałem wtedy w szpitalu psychiatrycznym w Finlandii. Trenowałem z kadrą fińskich skoczków w ich kraju i nie miałem przy sobie za wiele pieniędzy. Nocleg w pensjonacie odpadał, w hotelu tym bardziej. Wtedy w skokach nie było jeszcze takich pieniędzy i jeden ze szkoleniowców musiał sobie dorabiać. Malował ściany w szpitalu psychiatrycznym pod Kuopio i zaproponował mi, bym tam właśnie poszedł. Mieszkałem w nim cztery tygodnie - powiedział w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym".
Eddie spełnił swoje marzenie. Wystąpił na igrzyskach w Kanadzie. Co ciekawe, Włosi podarowali mu kask, a Austriacy narty. Zarówno na normalnej, jak i na dużej skoczni zajmował ostatnie miejsca. Do przedostatnich zawodników tracił kolejno 70 punktów i 60 punktów.
Edwards nie był cieniasem. Napisał książkę, skończył prawo, był rekordzistą świata w skokach kaskaderskich (skakał przez 10 samochodów czy 6 autobusów) i dziewiątym na świecie zawodnikiem-amatorem w prędkości zjazdu na nartach (jechał z prędkością 170 km na godzinę).
29 lutego 2016 premierę będzie miał film "Eddie the Eagle".
(na zdjęciu Taron Egerton i Hugh Jackman, czyli aktorzy odgrywający rolę Eddiego i jego trenera)