Uprawiając piłkę nożną, nietrudno oberwać w imponderabilia. Oto zestaw mniej lub bardziej znanych graczy, którzy już wiedzą, co to znaczy prawdziwe cierpienie. Na początek, 19-letni Adrien Rabiot z PSG:
Zdarzyło się też Bastianowi Schweinsteigerowi w meczu Ligi Mistrzów z FC Zurich:
Ale i takie przykre przypadki bez użycia piłki mają miejsce. Nieprzyjemności zdarzają się nawet na treningach. Zwłaszcza Neymarowi, gdy zadrze z Messim.
Ale wypadki chodzą też po zawodnikach Realu Madryt. Pytanie, czy aby Gareth Bale nie został kopnięty z premedytacją:
A to już w ogóle przykład bardzo nieczystej gry, na którą nie powinno być miejsca:
Wypadki chodzą też jednak po przedstawicielach innych dyscyplin, o czym dalej.
Tu akurat rzecz jest oczywista - przykre wypadki zdarzają się. Zwłaszcza, jeśli twoim przeciwnikiem jest Andrzej Gołota (apokalipsa zaczyna się w 2:30).
Walka druga, od 44:30 Gołota odpala najsłynniejszą serię poniżej pasa w historii boksu:
Żebyście nie myśleli, że takie rzeczy nie działy się kiedyś. Jack Sharkey wygrywał z Maksem Schmelingiem i chyba miał pecha, bo jego cios (od 9:00) nie wyglądał na celowy:
Wojownicy MMA też wiedzą sporo o prawdziwym bólu:
Wrestling to jedna z najbardziej uroczo udawanych dyscyplin na świecie, ale bardzo możliwe, że tutaj (od 1:00) naprawdę doszło do wypadku, którego samo oglądanie boli:
Zaczynamy od niezwykłego wypadku z NBA, którego sprawcą był prezentujący zbyt żywiołową radość Carlos Boozer. Tym razem poszkodowanym jest arbiter:
Serge Ibaka i Blake Griffin mają bogatą historię wzajemnych nieczystych zagrań. To nie ostatni raz, kiedy Griffin obrywa w ten sposób od Ibaki:
Naprawdę nieprzewidziane i okropnie bolesne wypadki mają też miejsce w MLB. Oto przykry fragmenty meczu Toronto Blue Jays z Tampa Bay Rays. Ofiarą padł Jose Reyes.
Przenosimy się do NHL. David Legwand trafia Jewgienija Małkina. Całe szczęście, że nie krążkiem. Ale czy nie z premedytacją (od 0:30)?
Tak naprawdę, można oberwać wszystkim. Steven Jackson wie, o czym mówimy.
Ale ból poczuć można wszędzie - uprawianie żadnej dyscypliny nie uchroni przed nieszczęśliwym wypadkiem. Więcej o tym na kolejnej stronie.
Wbrew tytułowi filmiku, wielkim pechowcem jest Ukrainiec (podobne barwy) Denys Jurczenko, brązowy medalista igrzysk z Pekinu. W Sydney miał mniej szczęścia:
Jo-Wilfried Tsonga też swoje w życiu wycierpiał. Winowajcą - Andy Murray. Półfinał Wimbledonu 2012.
Emerytowana gwiazda golfa z Portoryka, Chi-Chi Rodriguez, miał zaprezentować trikowe uderzenia. Nawet się nie spodziewał, co to będzie za trik...
Na koniec francuski alpejczyk Yannick Bertrand i krzyk, który niósł się po wszystkich stokach. Auć.