Grzegorz Lato wrócił właśnie z posiedzenia Komitetu Sterującego UEFA, bardzo z siebie zadowolony, bo usłyszał od Michela Platiniego, że póki co nikt nie zamierza zabierać nam Euro 2012. Dlatego nie ma się czemu dziwić, że pytania po takim sukcesie o rzeczy przyziemne i małe, jak na przykład afera korupcyjna, mogły prezesa zirytować. I chyba zirytowały. Tak przynajmniej można wywnioskować z wywiadu, jakiego Lato udzielił ''Przeglądowi Sportowemu'':
Na takie dictum sami nie wiemy co powiedzieć. Moglibyśmy przypomnieć Lacie, że we Włoszech sprawę zakończono bardzo szybko, bo krajowa federacja zamiast bredzić o czarnych owcach, udawać, że o niczym nie wie i nie ma ze sprawą nic wspólnego błyskawicznie ukarała zamieszane w korupcję kluby. Moglibyśmy wspomnieć o tym, że trudno jest szybko się uporać ze sprawą, w którą zamieszanych jest (jak na razie) blisko dwieście osób, co najmniej kilka(-naście? -dziesiąt?) klubów i która trwała wiele lat na chyba wszystkich szczeblach rozgrywek.
Zamiast tego jednak zajmiemy się ostatnim zdaniem jego wypowiedzi, bo to jest przykład zdania zawierającego aż dwie nieprawdy. Do absurdu nie ''dochodzimy powoli'', tylko pędzimy na złamanie karku. Tylko właściwie nawet nie pędzimy, bo dawno już w nim jesteśmy, czego najlepszym dowodem jawne kpiny Laty z korupcji i opowieści o wódce i kiełbasie. Strasznie śmieszne i ogromnie przez to smutne.