Z Czuba Watch: Jeśli dziś środa to Mila jest w ŁKS, a jeśli czwartek to nie. Albo jednak tak

Kto jest najciekawiej zmieniającym klub polskim piłkarzem i dlaczego Sebastian Mila? Co robią piłkarze ŁKS, kiedy nie grają w piłkę i jak tracą przy tym zęby? Dlaczego pod żadnym pozorem nie należy jechać na Dominikanę? O tym w kolejnym odcinku Z Czuba Watch.

Jednoosobowa karuzela transferowa tygodnia

Sporo ostatnio piszemy o Sebastianie Mili, ale sporo się wokół niego ostatnio dzieje. Mila sporo przy tym mówi prezentując przy tym swoje, nieczęste wśród sportowców delikatne wnętrze. Ponieważ odrzucamy tezę, że sport jest dziedziną wyłącznie dla napakowanych testosteronem twardzieli (do których zaliczamy też Amelie Mauresmo) - jego wypowiedzi to miód na nasze serca.

"Sebastian Mila zagra w ŁKS" - napisała w czwartek "Gazeta Wyborcza Łódź" . Daniel Goszczyński, współwłaściciel ŁKS, przed wyjazdem do Niemiec uzgodnił warunki wypożyczenia i Mila jeszcze przed sobotnim meczem z Legią Warszawa może pojawić się w Łodzi. Bardzo się ucieszyliśmy, bo kiedy rozmowy z ŁKS upadły piłkarz stwierdził, że jest tak załamany, jak jeszcze nigdy nie był , a w dziedzinie załamań osiągnął przecież niemało.

Dzień później na zawodnika, który pewnie już zdążył się wydobyć z otchłani depresji, spadł kolejny cios. W czwartek rano klub stwierdził, że jednak nie chce Mili u siebie. Jak zareagował Mila?

Bardzo chciałem przyjść do ŁKS Moim nadrzędnym celem były regularne występy, na które w łódzkim klubie mogłem liczyć. Dostałem informację, że klub niespodziewanie odstąpił od transferu. Dogadaliśmy już szczegóły, moje żądania finansowe nie były żadną przeszkodą. Jestem zdziwiony postawą łodzian.

Kamień spadł nam z serca kiedy przeczytaliśmy. Mila był tylko zdziwiony. Obawialiśmy się co najmniej nawrotu ciężkiej depresji, a może nawet komunikatu o zakończeniu kariery piłkarskiej i rozpoczęciu życia jako pustelnik. Taki hart ducha powinien zostać nagrodzony i na szczęście został. Jeszcze tego samego dnia klub ogłosił, że jednak dogadał się z piłkarzem! Jak napisała w piątek "Gazeta Wyborcza Łódź" :

Menedżer Karol Glomb najpierw nie odbierał telefonu, a kiedy już to zrobił, stwierdził, że ŁKS właśnie przysłał nową wersje kontraktu i obaj z Milą będą się teraz zastanawiać, czy przystać na nowe warunki. I rzeczywiście, krótko po godz. 20 obie strony przyznały, że umowa wreszcie została podpisana.

Cieszymy się potrójnie. Raz, że uwielbiamy happy endy. Dwa, że szczęściem Sebastiana Mili cieszymy się jak własnym. A po trzecie - Sebastian Mila grający w Orange Ekstraklasie będzie bliżej krajowych dziennikarzy, dzięki czemu będzie jeszcze więcej mówił.

Sportowa arytmetyka tygodnia

Już wiemy, dlaczego Radosławowi Matusiakowi nie wyszło za granicą. A wszystko dzięki wywiadowi, jakiego piłkarz udzielił "Przeglądowi Sportowemu" po meczu z Estonią. Matusiak zapytany o Łukasza Gargułę stwierdził:

Łukasz to dla mnie piłkarz wyjątkowy, ale sądzę, że i on podobnie myśli na mój temat. W grze Garguły jest jakieś 30 procent Matusiaka.

Jeśli dobrze zrozumieliśmy - to działa w obie strony, czyli w grze Matusiaka jest jakieś 30 procent Garguły. Potwierdza to zresztą Garguła w tym samym numerze gazety: Mogę zrewanżować się Radkowi taką samą analizą: w jego grze też widzę swój udział.

Zawsze wydawało nam się, że polski piłkarz za granicą musi dawać z siebie 100 procent. A jak może się to udać zawodnikowi, którego 30 proc. formy nieodwołalnie zostało w kraju?

Zły pomysł na relaks tygodnia

Czterech piłkarzy ŁKS: Adam Cieśliński, Robert Szczot, Łukasz Madej i Mieczysław Sikora po meczu z Jagiellonią postanowiło zrelaksować się w kasynie. Jednak zamiast odegrać się za niepowodzenie na boisku wplątali się w bójkę. Jak powiedział "Super Expressowi" główny uczestnik zajść, Adam Cieśliński:

Wstawiłem się za koleżanką, którą przy barze szarpał jakiś facet i próbował ją pobić. Ten człowiek zaszedł mnie od tyłu i chciał uderzyć, ale nie trafił i upadł na podłogę. Ktoś z boku myślał, że to ja go walnąłem, podszedł i trafił mnie prosto w szczękę. Cios był na tyle mocny, że Cieślińki stracił kilka zębów.

To jednak nie koniec kłopotów zawodnika. Cieśliński był przekonany, że klub nie wyciągnie wobec niego i kolegów konsekwencji. Jak powiedział "Gazecie Wyborczej Łódź" : Niedziela była dniem wolnym, dlatego chcieliśmy się trochę odprężyć. Umowa nie zabrania chodzenia do kasyn. Było późno, ale obaj z Robertem byliśmy trzeźwi, a zdarzenie miało miejsce po meczu, a nie przed nim.

Zawodnik może się jednak rozczarować. Daniel Goszczyński, współwłaściciel klubu już zapowiedział surowe kary dla zawodników.

Cytat (każdego) tygodnia

Prezes PZN Apoloniusz Tajner zdradził w jakiej formie przed Turniejem Skandynawskim jest Adam Małysz. Jak powiedział "Przeglądowi Sportowemu" :

Adam odpoczął i jest już w dobrej formie. I to nie tylko fizycznej, ale i psychicznej. Dlatego jestem przekonany, że Adam wygra w Skandynawii. Może nie cały turniej, ale pojedynczy konkurs na pewno.

Życzymy tego z całego serca, zarówno Małyszowi, jak i Tajnerowi. Małyszowi - wiadomo, bo żal patrzeć, kiedy wielki sportowiec jest cieniem samego siebie. Tajnerowi, żeby wreszcie nie musiał powtarzać tego samego zdania, tylko wreszcie zamienić je na "a nie mówiłem". Bo jego zapewnienia o rosnącej formie Małysza nudzą już chyba nawet jego samego.

Niesportowy tytuł tygodnia

Na Dominikanie obcinają penisy - straszy "Super Express" opisując historię dwojga Anglików, którzy wybrali się na wakacje. Pewnej nocy dziewczyna wróciła do hotelu i...

- Alan leżał na łóżku, miał na sobie tylko szorty... Był cały zakrwawiony - relacjonuje załamana Ellie. Brytyjka wezwała pogotowie i nieprzytomny mężczyzna trafił do szpitala, gdzie okazało się, że ktoś uciął mu penisa! Na szczęście lekarzom udało się przyszyć odcięte przyrodzenie.

Nie jedźcie tam pod żadnym pozorem! - ostrzega gazeta i całkowicie się z jej apelem zgadzamy.

***

Czytasz gazety i nie wierzysz własnym oczom? Znalazłeś coś ciekawego, absurdalnego, śmiesznego? Jakaś informacja wydaje Ci się "Z czuba"? Podziel się z innymi. Wyślij cytat lub linka na zczuba@g.pl.

Copyright © Agora SA