Cudowny przekręt w hiszpańskiej drugiej lidze

Wielokrotnie już podkreślaliśmy, że swoje przekręty piętnujemy, a cudzych nie znamy, co podkreślił tylko niedawny meczu pomiędzy Celtą Vigo a Cordobą na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy.

W ostatniej kolejce z remisu zadowolone byłyby obie ekipy. Celta, bo awansowałaby bezpośrednio do Primera Division (z pierwszego miejsca weszło Deportivo La Coruna, zatem derby Galicji wracają do La Liga). Cordoba dla odmiany, bo nie przegrałaby z faworyzowanym zespołem z Vigo i zarazem zapewniła sobie baraże o wejście do grona najlepszych drużyn w Hiszpanii.

Jak myślicie, jakim wynikiem zakończył się ten mecz?

Tak, myślicie dobrze. 0:0. I obie strony były z niego bardzo zadowolone. Bardzo niezadowoleni byliby z kolei kibice, którzy przybyli na stadion w Vigo, gdyby nie fakt, że mogli przynajmniej świętować awans swojego zespołu. Ale inaczej... bardzo, ale to bardzo niezadowoleni.

W meczu tym bowiem nie padł żaden celny strzał na bramkę. Ba, nikt nie oddał nawet strzału niecelnego. Nie było ani jednej kartki, ani jednego wślizgu, ani jednego nawet rzutu rożnego. Obie drużyny przez 90 minut z małym hakiem podawały sobie piłkę wszerz boiska.

Albo jedni i drudzy bardzo chcieli być jak Barcelona, tylko że zapomnieli, iż po wymianie wieeeeeelu podań trzeba jeszcze oddawać strzały, albo mamy tutaj do czynienia z monstrualnym oszustwem. Ale pewnie to pierwsze, bo to drugie to, jak twierdzą media, tylko w Polsce.

ŁM

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.