Ferrero wygrał French Open w 2003 roku. Nadal już nie wie, gdzie trzymać pamiątkowe medale, statuetki i bagietki z kortów Rolanda Garrosa, na których tryumfował pięciokrotnie, oprócz tego wygrywając również Australian Open, US Open i dwa razy Wimbledon. Poza tym Rafa ma ramię, który można by zburzyć mury Jerycha. Gdyby tylko na ich szczycie znajdowała się mała zielona piłka.
Punkt dla Realu i zarazem 1:0 dla ''Królewskich''.
2/3 słynnych Trzech Tenorów urodziło się w Hiszpanii. Carreras w Barcelonie, a Domingo w Madrycie, więc też i wybór klubów, którym kibicują jest całkowicie naturalny. Jako że nie jesteśmy ekspertami w dziedzinie śpiewu operowego, to znaczy wiemy o nim dokładnie trzy rzeczy: że jest śpiewem, operowym i że nie potrafilibyśmy tak zarabiać na życie (chyba że ktoś płaciłby za to, żebyśmy wreszcie przestali straszyć koty swoim wykonaniem dowolnego utworu). Trzeci z Tenorów, Jimi Tenor kibicuje swoim fińskim rodakom z Poxyt Espoo, którzy mają nafajniejsze logo we współczesnej piłce nożnej:
Remis. 2:1 dla Realu.
Obaj są przeraźliwymi ultrasami. Iglesias senior był nawet bramkarzem w juniorskim zespole Realu, z kolei Bieber zaproszony na trening ''Królewskich'' pojawił się... w stroju Barcelony. Na szczęście, gdy odwiedził piłkarzy ''Dumy Katalonii'' był już ubrany właściwie.
Julio Iglesias spłodził Antychrysta (czytaj Enrique ''W każdym teledysku mam taką napiętą i namiętną minę, ale w sumie poleciała na to Kurnikowa'' Iglesiasa), całe lata później zdetronizowanego przez człowieka (człowieka?), który nadał słowu ''Antychryst'' zupełnie nowe znaczenie - ''piszczące nastolatki, wpadająca do oczu grzywka, idealny do zabawy w piaskownicy po skonsultowaniu tego z lekarzem lub farmaceutą''. Czyli właśnie przez Justina Biebera. Ciężko się zdecydować.
Remis. 3:2 dla zespołu z Madrytu.
Nie ma się co rozpisywać. Snoop jest fajny. Enrique nie. I dokopał mu stary Mickey Rourke zanim jeszcze wystąpił w ''Zapaśniku''.
Punkt dla Katalończyków i 3:3.
Obaj to wybryki natury. Jamajczyk biega tak szybko, że amerykańskie radary wychwytują go jako potencjalne zagrożenie, przeciw któremu należałoby wysłać myśliwce, Hiszpan jest posiadaczem marzenia Snoop Dogga czyli płuc o pojemności ośmiu litrów (normalnie sześć), a jego serce w spoczynku uderzało 28 razy na minutę (normalnie 60-72 razy). Na pytanie czy szybszy jest Bolt w superbutach czy Indurain na superrowerze, musimy jednak odpowiedzieć jednoznacznie: ten drugi. Zwłaszcza z górki. Ale uznajmy, że dwa koła i dwie nogi kontra dwie nogi to nie do końca sprawiedliwy pojedynek.
Kolejny remis. 4:4.
Pojedynek z wielkim podtekstem. Michael Jordan zawsze chciał być jak Michael Jordan i przez całe życie wychodziło mu to z grubsza nie najgorzej. Kobe Bryant zawsze chciał być jak Michael Jordan, ale wychodziło mu to raz lepiej, raz gorzej, a raz z dwutaktu. Jednak Kobe jest sporo młodszy i chwilowo dałby MJ-owi taki wycisk, że najlepszy koszykarz wszech czasów poczułby się zapewne przez moment jak Cezary Trybański. Czy może Elvis. Basketball Elvis.
Remis i 5:5. Rywalizacja się zaostrza.
Jeśli mielibyśmy wybrać, z kim wolelibyśmy obejrzeć jakikolwiek mecz, z pewnością byłby to Szkot, nie Amerykanin. Poza tym mamy wrażenie, że z Sir Seanem znośne byłoby nawet posiadanie karnetu na Odrę Wodzisław. Cruise, którego najlepszą rolą w ostatnich latach była kreacja całkowicie szalonego i opętanego scjentologa...
...się nie umywa.
Punkt dla blaugrany i ekipa Guardioli wygrywa w samej końcówce. A jak będzie na boisku? To znaczy na boiskach? O tym dopiero będziemy się musieli przekonać.
Łukasz Miszewski