W poniedziałkowym wyścigu Coke Zero 400 wygrał znakomity Dale Earnhardt Jr., ale fani zapamiętają przede wszystkim przerażającą kraksę z udziałem Austina Dillona.
W jej wyniku urazów doznało 13 kibiców. Niesamowite, ale nic nie stało się kierującemu pojazd, który wyleciał w powietrze i uderzył w płot.
Reinhold Matay / Reinhold Matay-USA TODAY Sports
Nieoczekiwanie, wyścig odbył się pod osłoną nocy. Z powodu deszczu start został opóźniony niemal o cztery godziny. Kierowcy ruszyli na trasę dopiero przed północą amerykańskiego czasu.
Nie ma się co dziwić, że 25-latek był przerażony i przejęty również stanem kibiców. Oto jak Dillon skomentował incydent po opuszczeniu centrum opieki medycznej:
- To niedopuszczalne. Musimy coś wykombinować. Jeździmy za szybko. Sądzę, że dałoby się zrobić dobre wyścigi przy mniejszych prędkościach. Możemy coś z tym zrobić, i wymyślić sposób, by samochody nie odrywały się od ziemi. To następna sprawa. Bardzo się staramy, żeby wyścigi były dobre. Mam nadzieję, że kibice to doceniają. My nie, ale to nasza praca. Wychodzi się tam i walczy, ile fabryka dała, licząc na to, że uda się to przetrwać.
- To mogło się skończyć bardzo źle. Obraca cię dookoła, z każdym odbiciem pasy się rozluźniają, więc uderzenia są coraz bardziej bolesne. Przy czwartym jesteś już na tyle rozsupłany, że ból jest okropny. Trzymałem się kierownicy tak mocno jak mogłem. Na pewno w ciągu tygodnia odkryję jeszcze wiele guzów i siniaków, ale teraz czuję się nieźle - dodał Dillon.
W sumie przebadanych zostało 13 kibiców, ale ośmioro odmówiło skorzystania z dalszej pomocy. Spośród reszty, czworo uzyskało pomoc na miejscu a jeden musiał zostać przetransportowany do lokalnego szpitala.
37-letni kierowca Ryan Newman był równie wściekły, co Dillon:
- NASCAR się doigrał. To koniec - powiedział. - Latające samochody, kierowcy w niebezpieczeństwie, bez przerwy to samo. W ogóle nie słuchają!
Newman nie wierzy, że sytuacja może się zmienić.
- Przecież mieliśmy już tragedię w 2001 roku [zginął wtedy siedmiokrotny mistrz, Dale Earnhardt Sr.]. Od tego czasu było kilka kolejnych wypadków. Oni po prostu nie przejmują się bezpieczeństwem. To proste.
Patrick Smith
- Myślałem, że jest już po wszystkim. Ślizgałem się na dachu. Pomyślałem: "udało się. Udało". A potem był wielki wybuch. To chyba drugie auto [Brad Keselowski] we mnie wjechało. I znowu się zaczęło. Potem zobaczyłem, że członkowie mojej ekipy są wszędzie dookoła. To było super, poczułem się wyjątkowo. Bardzo mnie to pocieszyło. Szybko mnie wyciągnęli. Chciałem tylko się stamtąd wydostać i dać kibicom znać, że wszystko ze mną w porządku - kończy opowieść Dillon.
- Spodziewałem się najgorszego - skomentował 39-letni Jimmie Johnson, który widział kraksę w lusterku wstecznym. - Jestem w szoku, że Austin Dillon w ogóle żyje. To było przerażające.
AP
- Najbezpieczniej byłoby, gdyby nikt tam nie siedział. Zwykle rozbijamy się w tym samym miejscu. Bez trudu dałoby się tak zrobić, żeby w tamtej strefie sprzedawać tylko bilety na miejsca w górnym rzędzie. Problem w tym, że kibice chcą być dokładnie w tym miejscu, na prostej startowej, gdy ich ulubiony kierowca przekracza linię mety i wygrywa wyścig - mówi 34-letni kierowca Denny Hamlin.