Władzom ''The Citizens'' nie zależy na napastniku, który będzie strzelał bramki - od tego mają Sergio Aguero i Edina Dżeko. Im zależy na transferze drogim a efektownym. Wprawdzie gracz Chelsea chory na ''syndrom Szewczenki'' (objawy: ogólne zagubienie na Stamford Bridge, blokada strzelecka, horendalnie wysoka pensja, znajomość odmiany ukraińskich rzeczowników) mógłby nie kosztować już 50 milionów (a na przykład 48), ale wciąż byłby wystarczająco drogi, żeby być atrakcyjnym w oczach szejków. A jego przejście byłoby szeroko komentowane. Na przykład przez Ciacha.net.
To z kolei coś bliskiego małym, platynowym szejkowym serduszkom. Ludzie mający bardzo wiele pieniędzy wiedzą, że czasem opłaca się inwestować w antyki. Takie jak ''Franek'', który pierwsze, ekhm, kroki stawiał podczas wielkiej wędrówki ludów, strzelając bramki przechodzącym w pobliżu jego boiska plemionom barbarzyńskim. Dziś ma więcej lat niż wszystkie szyby naftowe na Bliskim Wschodzie razem wzięte, osiem występów w pierwszej jedenastce Jagiellonii w tym sezonie (z czego tylko sześć pełnych) i osiem ligowych bramek.
Odpowiednio drogi, to raz. Odpowiednio dobry, to dwa. Poza tym lubujący się w przechodzeniu do kolejnych ligomistrzowych zespołów (Ajax, Juventus, Inter, Barcelona, Milan). Piłkarz który z pewnością chciałby w końcu coś wygrać, siedząc przy kominku, mając święty spokój i z drużyną, która wcale nie potrzebuje jego bramek w fazie pucharowej Champions League.
Obaj bardzo drodzy, obaj już też sprawdzili się w Manchesterze City. Jest również pewne, że nie spowodują żadnych nowych konfliktów z trenerem. Co prawda Bośniak i Argentyńczyk zdziwią się, jeśli zostaną ponownie kupieni przez klub, w którym już grają, ale zapewne zdążyli już przywyknąć trochę do dziwactw właścicieli ''The Citizens'', a ostatecznie przekonają ich wstrętni agenci, pobierający zwyczajowy procent od każdego transferu.
Szejk Mansour i reszta jego wesołej ferajny momentami zachowują się, jak kilku studentów, którzy zamiast uczyć się do sesji dorwali się do hangaru pełnego zupek chińskich z promocji do ''Championship Managera''. I jak mieliby w takiej sytuacji nie kupić słynnego białoruskiego napastnika...
...który do tego, w przeciwieństwie na przykład do równie znakomitego To Madeiry, przynajmniej istnieje, żyje i pracuje w telewizji gra w piłkę.
To już nie jest całkowicie nasz wymysł. Kierownictwo klubu z City of Manchester Stadium podobno na poważnie przymierza się do sprowadzenia do siebie Holendra. Można też sobie wyobrazić reakcje Wengera na negocjacje transferowe jego kapitana z Manchesterem C.: ''Nie spadłem z ligi bez Fabregasa i Nasriego, to i nie spadnę bez van Persiego. Poza tym on i tak już jest stary. Znudził mi się. A w sumie to nigdy mi się nie podobał''.
Oba kluby z Manchesteru darzą się takim uczuciem jak gołębie i pomniki. Nie bardzo można sobie wyobrazić, co bardziej wkurzyłoby kibiców i szefów ''Czerwonych Diabłów'' oraz Sir Aleksa Fergusona niż przejście ''Roo'' do lokalnego rywala (w sumie można - przejście Ryana Giggsa, ale on z kolei mógłby rozpaść się w transporcie). Poza tym to naprawdę światowej klasy napastnik oraz ork światowej klasy drugiej (specjalność: wojownik), który w wolnych chwilach mógłby pilnować przed dzielnymi rycerzami i innymi śmiałkami szejkowych bogactw.