Przygody polskich drużyn piłkarskich z transmisjami telewizyjnymi

Spotkanie Polonia - Buducnost można było obejrzeć na stronie internetowej warszawskiego klubu oraz w dziwnych sekwencjach na Orange Sport. Na transmisje kolejnych meczów pucharowych (również Wisły czy Legii), na razie chętnych nie widać. Wydarzenia te wpisują się w historię trudnej przyjaźni polskich zespołów, kanałów telewizyjnych i kibiców w kapciach.

Dawno, dawno temu mecze polskich drużyn można było zobaczyć tylko (jeśli w ogóle) w telewizji publicznej. Później skończył się komunizm, zaczął się kapitalizm, a wraz z nim pojawiły się problemy fanów przesiadujących w fotelu i z piwem w ręku. Z czasem rosła liczba płatnych kanałów, zagarniających do swej puli kolejne ważne mecze, stając się przyczyną coraz większej frustracji społeczeństwa - tej bez dekoderów. W każdym razie, przypadków dziwnych, ale i ciekawych; przełomowych, ale i irytujących było sporo. Oto niektóre z nich - te, które najbardziej zapadły nam w pamięć.

Pierwsze mecze ekstraklasy w Canal Plus (1995)

W kwestii transmisji ligowych, można powiedzieć tak: na początku był chaos, potem był Canal Plus. Oto intro do emisji C+ w Polsce.

1 kwietnia 1995 roku C+ przeprowadza pierwszą transmisję ligową, zrealizowaną z wozu transmisyjnego wyposażonego w 11 kamer : Legia - GKS Katowice przy Łazienkowskiej. Co ciekawe, dopiero w maju Canal podpisuje trzyletni kontrakt z TVP SA, kupując prawa do transmisji 28 meczów polskiej ekstraklasy piłki nożnej. Obowiązującym hasłem staje się ''Piłkę ma Canal Plus''. Teraz wszyscy jesteśmy do takiego stanu rzeczy przyzwyczajeni, ale wtedy... Oburzeniu nie było końca - jak można zabronić dostępu do meczów naszej wspaniałej i jedynej w swoim rodzaju ligi.

Widzew - Parma w el. Ligi Mistrzów w Canal Plus (sierpień 1997)

Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Wyborcza.pl

Liga to był początek ekspansji chłopców-canalowców. Jeszcze w sierpniu 1996 r. wszyscy emocjonowaliśmy się meczami Widzewa i Broendby dzięki transmisjom TVP. Rok później, pierwszy odcinek serialu ''Jak nasi dostają w skórę w walce o Lidze Mistrzów'' można było zobaczyć tylko w C+. I znów zdziwienie i oburzenie. Największe - wyrażone przez Publiczną. ''Gazeta'' komentowała wówczas piórem śp. Zdzisława Ambroziaka:

Redaktor Zakrzewski z TVP w głównym wydaniu "Wiadomości" przeczytał w przerwie oświadczenie, tłumaczące telewidzom, dlaczego w sieci publicznej nie obejrzą atrakcyjnego spektaklu, choć wszyscy na Woronicza bardzo się starali.

O swoich najlepszych intencjach zapewniał również jeden z szefów sportu w TVP Zygmunt Lenkiewicz, zaproszony do publicystycznego programu "W centrum uwagi". (...)

Wszyscy ci ludzie jakby nie rozumieją, że telewidzowie oczekują od nich atrakcyjnych programów, a nie zaświadczeń o uczciwości, o dobrych intencjach. Był czas, że darmowe korepetycje w tej sprawie można było pobierać u Lwa Rywina, kiedy ten pracował jeszcze na Woronicza. Teraz panują wilcze prawa rynku i nie ma co płakać, że inni okazują się sprytniejsi.

Tylko w Canalu można było wówczas zobaczyć również wiele innych ciekawych meczów. Na przykład pięknego gola Piotra Matysa w spotkaniu z Monaco (rok później). Choć, z tego co pamiętamy, tamten pojedynek był akurat odkodowany (choć głowy nie damy).

Wyjazdowe mecze eliminacyjne reprezentacji Polski w Wizji / C+ (1998/1999)

1 czerwca 1998 roku wystartowała pierwsza polska platforma cyfrowa: Wizja TV. Kanał Wizja Sport odpalono później (18 września 1999 ; Wizja transmitowała mecze, zanim zaczął istnieć ich kanał sportowy), a w ramach dygresji, przyjrzyjmy się zespołowi redakcyjnemu. Przemysław Babiarz poza TVP - co to się wtedy porobiło...

W każdym razie, pierwszym arcyważnym meczem w Wizji, było spotkanie najważniejszej polskiej drużyny - drużyny narodowej. Bułgaria - Polska 0:3 w Burgas (niech was nie zmyli znaczek TVP i podpis ''na żywo'').

Mecz widziała garstka ludzi, więc nie dziwne, że bohater meczu, Sylwester Czereszewski, pieklił się potem na dziennikarzy oczekujących na lotnisku, mówiąc coś w stylu:

Trzeba było ludziom mecz pokazać, a nie teraz po wypowiedzi przychodzić...

Sprawę - brak choćby retransmisji w TVP (potem już były) - po imieniu nazwał Zbigniew Boniek:

Uważam, że skandalem jest, że polska telewizja publiczna nie pokazała tego meczu. Wiem, że Wizja TV proponowała TVP retransmisję spotkania z godzinnym lub półtoragodzinnym opóźnieniem.

''Gazeta'' na pierwszej stronie pisała: ''Polska wygrała 3:0 z Bułgarią w pierwszym meczu eliminacji mistrzostw Europy. TVP tego nie pokazała''.

Ale bębenek najbardziej był podbijany przez media i selekcjonera Janusza Wójcika przed meczem z Anglią na Wembley. Meczem, który pokazywał ''na żywo'' Canal Plus, a retransmisję miała Publiczna. W gazetach ukazywały się poradniki ''jak przetrwać, by nie dowiedzieć się, jaki był wynik''. Niżej podpisanemu się nie udało. Taka sama sytuacja miała miejsce w przypadku wyjazdowego meczu ze Szwecją, do którego prawa miała Wizja. Tyle, że wtedy, z zaledwie godzinnym poślizgiem, spotkanie można było obejrzeć na niemieckim ARD.

Domowe mecze Legii w Wizji i Wisły w TVN (1998-2000)

To dopiero był dziw nad dziwy (bez skojarzeń). Canal Plus stopniowo wykupował od klubów prawa do transmisji, ale potentaci ekstraklasy postanowili się wyłamać (wtedy jeszcze mogli). Tym sposobem mistrzostwo Polonii zdobyte na Łazienkowskiej czy gole Tomasza Kulawika dla Wisły, można było zobaczyć poza Canalem, prawie monopolistą.

Mistrzostwa świata w Korei i Japonii w Polsacie (2002)

Polsat bardzo długo nie mógł się dogadać z TVP w sprawie sublicencji - ostatecznie w publicznej można było zobaczyć wszystkie mecze Polaków, na pewno półfinały i finał. Wielu miało za złe Polsatowi, że zakodował największe piłkarskie święto. Wielu, w tym my, rozwinęło też swoje kompetencje językowe - mecze oglądało się na kanałach francuskich, niemieckich i innych nie-polskich.

Polonia - Buducnost na stronie internetowej klubu (2009)

Na pewno jest to wydarzenie wcześniej u nas niespotykane. Na pewno fajnie, że transmisja w ogóle była. Natomiast nie czarujmy się - kamer-pająków czy poetów mikrofonu, to raczej nie uświadczyliśmy.

Oby jednak ktoś zdecydował się na transmisje meczów polskich drużyn - nawet jeśli mają to być tak dramatyczne widowiska, jak to przy Konwiktorskiej. Zbyt wiele było już meczów, których nie można było obejrzeć w żadnej stacji (ostatni, jaki sobie przypominamy to Wisła - Porto w Pucharze UEFA). W końcu: piłka nożna - dla kibiców. Tych w kapciach też.

Bartosz Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.