Z cyklu "Nieznani, a szkoda": hrabia Louis Zborowski

Gdy w 2006 roku Robert Kubica, ku uciesze polskich tłumów stawał na podium Grand Prix Włoch, pewnie nawet nie wiedział, że to właśnie na szczęśliwym dla niego torze Monza zginęła pierwsza legenda polskich wyścigów samochodowych. Chyba, że akurat widział.

Hrabia Louis Zborowski, bo to o nim mowa, urodził się w roku 1895 pod szczęśliwą gwiazdą (statystyczna szczęśliwa gwiazda ), co w przybliżeniu oznaczało miliony dolarów na jego koncie. Jego ojciec, hrabia William Eliot Morris Zborowski, zapalony rajdowiec i potomek znanej szlacheckiej rodziny Zborowskich, której część osiadła w Stanach już w XVI wieku, przekazał swojemu synowi fortunę i pasję do automobili. Niestety, kiedy Louis miał zaledwie 8 lat, hrabia senior zamiast do mety wyścigu w Nicei dojechał gdzieś zupełnie indziej - wersja pesymistyczna , wersja optymistyczna , wersja mało prawdopodobna .

Nie zraziło to jednak naszego bohatera do sportów motorowych - widać umiłowanie prędkości miał w genach. Zborowski junior ścigał się namiętnie gdzie i na czym tylko mógł. Najlepiej powodziło mu się w Hiszpanii. Dwa lata z rzędu - w sezonach 1922 i 23 - był drugi w Grand Prix Villafranca de Ordizia ("Znowu drugi. Całe życie drugi. Nawet jak gdzieś pierwszy byłem, to się czułem jak drugi"). W 1923 stanął na najniższym stopniu podium podczas Grand Prix Voiturette w Sitges pod Barceloną. Startował też w GP Włoch i Francji. Było mu przy tym wszystko jedno na czym jeździł. Według nas wsiadłby nawet do doniczki po kaktusie, gdyby mogła rozpędzić się do 200 km/h. Jako, że nie mogła, hrabia startował w Aston Martinach, Mercedesach i Bugatti. Tego ostatniego używał w Stanach i gdyby nie awaria włoskiego wynalazku mógłby nawet wygrać wyścig Indy 500 w 1923 roku. Głównie dosiadał jednak legendarnych po dziś dzień samochodów własnej konstrukcji. Cztery zbudowane przez niego na podwoziach Mercedesa bolidy nazywały się błyskotliwie Chitty Bang Bang I, II, III i IV i przeszły do legendy słynnych wyścigów na brytyjskim torze Brooklands.

W 1924 Zborowski porzucił sponsorowaną przez siebie ekipę Aston Martina i dołączył do zespołu Mercedesa - marki, która w rodzinie Zborowskich nienajlepiej się kojarzyła - to właśnie w Mercedesie zginął hrabia senior. Nie wiemy czy klątwa rodzinna działała, bo Louis zabił się już w pierwszym wyścigu w barwach niemieckiego teamu - podczas Grand Prix Włoch na torze Monza 19 października 1924. Zostały jednak po nim jego konstrukcje, których nazwa zainspirowała Iana Fleminga do napisania książki dla dzieci "Chitty Chitty Bang Bang". Jeden z wehikułów znalazł się w posiadaniu synów sir Arthura Conan Doyla.

Na Chitty Bang Bang IV (zwanym też Higham Special), już po śmierci hrabiego, pobił lądowy rekord prędkości inny tytan ówczesnej motoryzacji - John Godfrey Parry-Thomas. W kwietniu 1926 Walijczyk wyciągnął na maszynie Zborowskiego ponad 280 km/h. Podczas rok późniejszej, kolejnej próby, Thomas już nieco stracił głowę. Dosłownie - zdekapitował go obluzowany łańcuch samochodu (Perry-Thomas przed wypadkiem ).

Po Zborowskim zostało coś jeszcze. Louis od dziecka miał wielki pociąg do kolei, co zaowocowało powstaniem wokół jego posiadłości w Kent linii... powiedzielibyśmy, że kolejowej, ale mamy problem z nazewnictwem, bo było to znacznie większe od kolejki elektrycznej, a przy normalnej kolei wyglądało tak . Generalnie prezentowało się . Z czasem twór hrabiego przekształcił się w 14-milową linię Romney-Hythe-Dymchurch, do dziś stanowiącą lokalną atrakcję turystyczną.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.