Jak na razie Królewscy dwukrotnie spotykali się z cypryjskimi ekipami w europejskich pucharach. Efekt tych spotkań jest jeszcze bardziej miażdżący niż muskuły Krzysztofa Ibisza. Bilans czterech meczów (dwóch dwumeczów) prezentuje się następująco: 26-1 !
Na obronę Cypryjczyków świadczy tylko to, że mierzyli się oni z Realem w drugiej połowie lat sześćdziesiątych. Królewscy byli wówczas prawdziwą potęgą, a przybysze z Wyspy Afrodyty byli przy nich dziećmi stróża znajomego, który raz widział kiedyś na żywo brata ubogiego krewnego hiszpańskich zawodników. Taka to była przepaść, a może nawet jeszcze większa.
Tak czy owak. W pierwszej rundzie Pucharu Mistrzów sezonu 1968/1969 Real trafił na AEL Limassol . Cypryjczykom na sam dźwięk słowa "Real" zmiękły nogi. Skutki tej postawy można było obejrzeć na boisku. Hiszpanie wygrali oba mecze po 6:0.
Jak widać, szczególnie w pierwszym meczu szalał słynny Pirri:
Co ciekawe oba spotkania rozegrane zostały na boisku w Madrycie, bo stadion AEL nie spełniał wymogów UEFA.
Na możliwość rewanżu Cypryjczycy czekali tylko rok. Sezon 1969/1970, znowu Puchar Mistrzów, znowu pierwsza runda, znowu oba mecze w Madrycie. Nowy był tylko reprezentant Wyspy Afrodyty, ponieważ tym razem do boju został puszczony Olympiakos Nikozja . Skutki tej podmiany okazały się jednak jeszcze bardziej opłakane niż rok wcześniej.
Na drugie spotkanie obu ekip kibice przynieśli transparent z wydrukowanym mniej więcej takim zdjęciem:
Towarzyszył mu tytuł: "Cypryjczycy miękcy jak chleb". Skąd ten pomysł? W pierwszym meczu Królewscy triumfowali 8:0. W drugim było natomiast tylko trochę lepiej, bo 6:1.
Relatywnie niski wynik w rewanżu należy tłumaczyć tym, że w bój puszczono rezerwy. Mimo to, na Półwyspie Iberyjskim i tak nie dowierzano, że przybyszom udało się sforsować hiszpański mur. Po rewanżowym meczu, jedna z gazet, nie bacząc na rozmiary zwycięstwa Królewskich, tak zatytułowała swoją relację: "Olympiakos strzelił gola w Madrycie!".
Nie sądzę, żebyśmy dziś mieli do czynienia z podobnym laniem. Chyba, że skumulowana chęć pomszczenia przodków eksploduje właśnie dziś.
Przemysław Nosal