Daniele De Rossi to fajny gość

Przynajmniej jak na nieszczególnie wyśrubowane standardy profesjonalnego futbolu. Krótko mówiąc - mimo możliwości zarabiania kupy kasy w Manchesterze City, PSG czy innej Maladze postanowił pozostać w Romie. Bo, cytuję, ''tam mu dobrze''.

Daniele De Rossi to jeden z takich piłkarzy, przy których naprawdę można pomyśleć, że futbol jest okrutny. No bo tak - mistrz świata, jeden z najlepszych pomocników na świecie, a jednocześnie patrząc na dokonania klubowe z Romą - spokojnie mógłby zmienić nazwisko na Adaś Miauczyński. Bo naprawdę, niewielka jest różnica między ''zawsze drugi'', a ''pięć razy drugi''.

Nic więc dziwnego, że niejeden klub kusił go pieniędzmi i perspektywami walki o krajowe i nie tylko mistrzostwa. De Rossi jednak, mimo wahań, postanowił pozostać w Romie i przedłużyć wygasający w czerwcu kontrakt o pięć lat. Dlaczego?

To, co mnie przekonało do pozostania, to to samo, co trzymało mnie tu przez te wszystkie lata i co sprawia, że wykonuję swoją pracę z wielką pasją - drużyna, miasto i ludzie. Uświadomiłem sobie, że wszystko, czego potrzebuję, jest tutaj. Jeśli chodzi o motywację, niewiele się zmieniło przez te wszystkie lata. Oczywiście, czasami było lepiej, czasami gorzej, ale to normalne. Z czasem zrozumiałem, że potrzebuję Romy, żeby móc grać w piłkę w pewien określony sposób - taki, jak lubię.

De Rossi rozważał odejście z klubu, co nie jest przesadnie dziwne, biorąc pod uwagę, że zainteresowany był nim chociażby Manchester City - czyli w wolnym tłumaczeniu walizki wypchane walutą połączone z realną szansą na wygranie mistrzostwa Anglii i Ligi Mistrzów w całkiem niedalekiej przyszłości. A jednak postanowił zostać w swoim rodzinnym mieście i klubie, który go wychował. Prawdopodobnie do końca kariery, bo De Rossi po zakończeniu obecnej umowy będzie miał 33 lata, co wprawdzie we Włoszech oznacza jeszcze młodzieniaszka, ale w innych krajach już niekoniecznie. Oczywiście, 6,5 miliona euro rocznie i status najlepiej zarabiającego Włocha w Serie A pewnie negocjacjom nie zaszkodziły, ale wymaganie od piłkarza, żeby nie zarabiał absurdalnie wielkich kwot to już przesada. Byłoby to jak wymaganie od Cristiano Ronaldo, żeby nie uprawiał płatnej miłości cielesnej.

W ten sposób De Rossi ma szanse stanąć tak zacnym gronie, jak Francesco Totti czy Paolo Maldini. Czy... Hm, biorąc pod uwagę, że mam poważne problemy ze znalezieniem kolejnego*, a z dwóch wymienionych zawodników jeden już nie gra w piłkę chyba najlepiej pokazuje, jak rzadkie jest takie zachowanie w świecie wielkiego futbolu.

PM

* - Nawet Jarosław Kaszowski przed tym sezonem odszedł z Piasta Gliwice i podpisał kontrakt z Ruchem Radzionków, na świecie nie ma już nic świętego.

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.